Radek Cz napisał(a):
Fajny artykuł, przywołuje wiele wspomnień... ah to były czasy.
Pamiętam jak któregoś roku, będąc na wakacjach w Chałupach na półwyspie helskim, jechałem specjalnie do Gdyni żeby kupić ACS w Empiku
czy jakimś innym salonie prasowym, bo w mniejszych miejscowościach go nie znalazłem.
No to mamy podobne wspomnienia. Ja pierwszego ACS z coverCD, też nie mogłem dostać w swoim mieście. Tak więc bez namysłu udałem się w ponad 40 kilometrową podróż do Bydgoszczy. Niestety po odwiedzeniu około 30 tamtejszych kiosków minę miałem niewesołą. Nieco zrezygnowany i pozbawiony większych nadzeji postanowiłem odwiedzić jeszcze "Komputer-Fan", jeden z ostatnich amigowych sklepów w Bydzi, no i uff zdobyłem gazetkę z płytą
Wziałem od razu drugi egzemplarz dla znajomego. Podróż się opłaciła i z cedeka byłem więcej niż zadowolony. Porównując do konkurencji, którą w tamtych czasach były płyty AminetCD, cover ACS nie miał wszystkiego spakowanego w Lha, przez co był przyjemniejszy w przeglądaniu zawartości. Sama zaś zawartość też była bardzo interesująca, bo upchnięto tam wszystko co najlepsze na przestrzeni paru lat, podczas gdy płytki aminetu, jak wiadomo zawierały jedynie soft pojawiający się w określonym, dosyć krótkim wycinku czasowym. No i cena 15zl, do pogardzenia nie była, o ile pamiętam aminet kosztował 50zł za płytkę.
Potem na szczęście ACS poszedł po rozum do głowy, zwiększając nakład wersji z coverem i już takich wycieczek nie musiałem urządzać. Zresztą w latach 1998 - 2001, prowadziłem mały biznes związany z handelm prasą, dbałem więc by przynajmniej do mojego kiosku ACS z CD i MA z CD były zawsze dostarczane.
Cytuj:
Albo jak na którymś kowerze CeDe zamiast zwyczajowej
zawartości były przesłane artykuły i numery kont ich twórców ;p.
No to było na płytce do ostatniego numeru czyli ACS 4/01. Do gazety się przyłożyli, ale płytkę to chyba na chipcika utworzyli zgrywając po prostu zawartość katalogu jakiegoś twardziela, bez dokładnego sprawdzenia jego zawartości. Rzeczywiście poszły dane osobowe, w dodatku pozostała zawartość płyty to była porażka. Jedynym plusem był fakt że poza danymi autorów, były tam również ich teksty, zapewne niektóre z nich trafiłyby do numeru 5. Pamiętam nawet że tekst poświęcony jakimś warsztatom ImageFX uznałem za na tyle interesujący że skoro nie zdążył ukazać się w druku, sam przepuściłem go sobie przez moją drukareczkę.